Wspomnienia z pielgrzymki do Włoch

2011-11-09 19:57

Przejazd przez Polskę minął nam bardzo szybko, podziwialiśmy nasz piękny kraj, mijane okolice i tak dotarliśmy do granicy państwa. Po godzinie 21-szej docieramy do hotelu Voroneż 2 w Brnie - zakwaterowanie, obiadokolacja i nocleg. Hotel jest bardzo czysty, ciepły, wyposażenie pokoi bardzo dobre, z przyjemnością, choć krótka noc nasz czeka, przebywamy w tych pokojach. Pobudka godz. 6 00 rano, Msza Św, śniadanie( stół szwedzki, można jeść ile się nabierze na talerzyk, ale zabierać nic nie można, powiedział nam o tym nasz przewodnik) zabieramy bagaże i wyruszamy w dalszą drogę przez Czechy.
Granicę przekraczamy w Mikulowie i wjeżdżamy do Austrii, zbliżamy się do Wiednia. Dalej jedziemy przez Alpy - okolice przepiękne, malownicze, …. Jesteśmy w górach, jedziemy trochę w górę, a później w dół. Odczuwam bardzo te zmiany ciśnień, nie tylko ja, ale można to wytrzymać. Wyjechałam przeziębiona, nie przygotowywałam się do wyjazdu, przypadek sprawił, że zadzwoniła do mnie moja kuzynka informując mnie, że wybiera się na pielgrzymkę do Włoch, którą organizuje ksiądz z Parafii Św. Jadwigi, i słyszała na spotkaniu organizacyjnym, że jest jeszcze jedno wolne miejsce. I tak właśnie znalazłam się wśród pielgrzymów, którzy pomagali mi w chorobie podając mi różne medykamenty, dziękuję im z całego serca! Ale już dosyć o mnie, wracam na trasę…Jest cudownie, wjeżdżamy w Alpy Julijskie. Będziemy przejeżdżać przez rzeczki nieduże o zabarwieniu wody białym, ponieważ skały wapienne i spływający deszcz zabarwia wodę na kolor biały. Zbliżamy się do granicy austriacko – włoskiej, minęliśmy 36 tuneli o różnej długości. Jesteśmy zauroczeni mijanymi okolicami, humory mam dopisują, wszyscy czują się dobrze, aby tak dalej.
W autokarze przewodnik opowiada nam o Italii. Włochy nie mają jednej tożsamości kulturowej. Między ośnieżonymi szczytami dolomitów a długimi poszarpanymi brzegami Sycylii rozpościera się mozaika najróżniejszych regionów. Są krajem młodym jako zjednoczone państwo narodowościowe istnieje dopiero od 1861 roku, 21 organizmów – regionów , które wchodzą w skład tego organizmu państwowego, zachowało swoją kulturę i odrębność. Granica między nimi przebiega gdzieś między Rzymem a Neapolem. Mówi się o dwóch osobnych Italiach, bogatej przemysłowej północy i biedniejszej rolniczej części kraju południu. Włochy 362 km2 powierzchni, 84 % katolicy, 230 osób przypada na jednego mieszkańca – dużo turystów. Góry i niedostępne doliny przyczyniły się do pogłębienia różnic dzielących poszczególne regiony Włoch. Chrześcijaństwo i pogaństwo przenikają się tam wzajemnie. W całych Włoszech są stosowane pradawne uprawy roli a źródło utrzymania wielu rodzin związane jest z ziemią i porami roku. Podstawowymi uprawami jest pszenica, oliwki i winorośl.
Jedyną drogą wiodącą do Wenecji jest szosa prowadząca na Piazale Roma, gdzie znajdują się parkingi i przystanki autobusowe. Wysiadamy i kierujemy się na przystań promową. Wsiadamy na prom i podziwiamy piękną Wenecję - piękne zabytki pałace, domy, kościoły - zbudowane są na palach wbitych w lagunę . Zbliżamy się promem do Placu Św. Marka- wysiadamy, jest bardzo dużo turystów, przewodnik upomina nas byśmy trzymali się blisko siebie. Zapoznaje nas z historią Piazza San Marko. Wita nas kolumna na której znajduje się skrzydlaty lew Św. Marka, dalej widzimy Bazylikę, która zachwyca nas swoją wielkością, formą, sztuką. Dowiadujemy się, że jest połączeniem stylów wschodu i zachodu, że jest najwspanialszą budowlą Europy. Swój zewnętrzny przepych świątyni zawdzięcza niezmiernym skarbom zwiezionych z zamorskich posiadłości Wenecji, wśród nich słynne konie z brązu (obecnie zastąpione kopiami), złupione w Konstantynopolu w 1204 roku, oraz niezliczone kolumny, płaskorzeźby i barwne marmury pokrywające fasadę pochodzą z różnych epok. Bazylika zbudowana jest na planie krzyża greckiego i nakryta pięcioma kopułami. Jest to trzecia świątynia, pierwszą strawił ogień, drugą rozebrano w wieku XI tym. Obecna Bazylika wzorowana jest na Kościele Dwunastu Apostołów w Konstantynopolu. Jej budowa i ozdabianie trwało kilka stuleci. Od 1075 roku obowiązywało prawo nakazujące wszystkim statkom powracającym z dalekich podróży złożyć cenny dar na ozdobienie domu Św. Marka. Obok znajduje się Pałac Dożów. Oglądamy Most Westchnień z którego więźniowie udający się na przesłuchania do pałacu dożów wzdychali, czy wyrok nie będzie zbyt surowy i będą mogli wrócić do domu. Na zwiedzanie placu św. Marka mieliśmy mało czasu - 15 minut dał nam przewodnik. Niewiele osób udało się na zwiedzanie, woleliśmy napatrzeć się na te wspaniałości architektury przepych i bogactwo. Zbiórka , liczenie czy wszyscy są obecni i ruszamy do przystani promowej , oglądając jeszcze Wenecję a zarazem się z nią żegnając. Wsiadamy do autokaru i głośno opowiadamy o tym cośmy widzieli, pod Wenecją w hotelu Antille- Cazzago di Pianiga – obiadokolacja i nocleg. Był to bardzo długi dzień.
Rano jak zwykle pobudka godzina 6- rano , śniadanie , zabranie bagaży , i wyjazd do Padwy. Padwa - stolica prowincji, , rzymskie Patavium, ojczyzna Liwiusza, miasto uniwersyteckie; pod panowaniem Wenecji dzieła swego talentu pozostawili tu: Giotto, Donatello, Ucello, Lippi. Bazylika Św. Antoniego w tym mieście stanowi jeden z głównych celów pielgrzymkowych w świecie. Zaczęto ją budować w rok po śmierci świętego w 1232 roku, a zakończono w roku 1424. W Kaplicy Relikwii przechowywane są pamiątki z życia św. Antoniego - szczególnie czczony jest jego język zachowany w stanie nie naruszonym i struny głosowe umieszczone w monstrancji, którą dotykaliśmy proszą o zdrowie i potrzebne łaski w dalszej drodze naszego życia.
Opuszczamy Padwę i jedziemy do Loreto. Jest to jedno z największych Sanktuariów Maryjnych Italii. Położone na wzgórzu, otoczone murami. Początki Sanktuarium sięgają 1294 roku, a zawiera ono legendarny domek Matki Bożej, w skromnym wnętrzu znajduje się drewniana statua Madonny z Dzieciątkiem. W krypcie tego Sanktuarium nasz ksiądz odprawił Mszę Świętą, polecając Matce Najświętszej dwoje naszych pielgrzymów - małżeństwo, obchodzące 40 – tą rocznicę swojego ślubu. Kończy się już dzień, opuszczamy Loreto i jedziemy do hotelu na obiadokolację i wypoczynek.
Góry Apulii, naszym celem jest odwiedzenie małej miejscowości, San Angelo, w której znajduje się grota skalna w której ukazał się Michał Archanioł. Przez portyk XIX w, i gotyckie portale schodzimy po stopniach w dół, wśród nagrobnych kamieni. W wewnętrznym atrium brązowe podwoje inkrustowane srebrem i zdobione techniką niello, opowiadają legendę Archanioła. Wchodzimy do nawy z ołtarzami i kaplicami św. Franciszka, św. Sakramentu i Relikwii a następnie do naturalnej wielkiej groty wapiennej w czerwono- brązowym kolorze, z ołtarzem głównym i figurą Archanioła z 1507 roku, oraz ołtarzami bocznymi. Są pielgrzymi, którzy są zainteresowani zakupami, my natomiast udajemy się nad morze - ogromne w kolorze lazuru, mamy przed nim respekt, czuje się jego potęgę. Zimno i wiatr łomoce nasze ubrania, czas opuścić górę Świętego Archanioła.
San Giovanni Rotondo – grób O. Pio – dzień skupienia, modlitwy, refleksji… Najpierw, na naszym pielgrzymim szlaku, świątynia klasztorna Matki Boskiej Łaskawej, w której przez 52 lata spowiadał i sprawował Eucharystię Święty Ojciec Pio. Sarkofag świętego znajduje się w nowej bazylice. Wchodząc do świątyni ma się wrażenie, że się jest w słońcu, które emanuje na wszystkich pielgrzymów. Promienie te wychodzą spod sarkofagu świętego. Nie mogłam dotknąć sarkofagu ze względu na wysokość, ale poprosiłam Alinkę, która potarła mój różaniec o bok sarkofagu. Po powrocie do domu moja rodzina ucałowała krzyżyk mojego różańca z wielkim przejęciem i oddaniem. Opuszczamy San Giovanno Rotondo jedziemy do hotelu.
W drodze do Rzymu odwiedzamy Lanciano - miejsce cudu Eucharystycznego, który wydarzył się w VIII wieku w Kościółku św. Longina. Mszę Świętą odprawiał pewien mnich z zakonu bazylianów, który w głębi serca wątpił w prawdziwą obecność Pana Jezusa w Eucharystii. I oto ledwie wypowiedział on słowa konsekracji – Hostia przemieniła się w skrwawiony strzęp Ciała, a wino w kielichu zamieniło się w Krew. Hostia, która Ciałem się stała została umieszczona w monstrancji i ma lekko brunatną barwę. Cudowna Krew w postaci grudek koagulatu przybrała kolor brunatno- żółty. Od 1713 roku Ciało jest przechowywane w artystycznie wykonanej monstrancji z misternie cyzelowaną podstawą, Cudowna Krew znajduje się w kielichu z kryształu górskiego.
Jedziemy na druga stronę półwyspu, na Monte Cassino, pogoda bardzo dobra, temperatura 16 stopni. Klasztor na Monte Cassino założony przez św. Benedykta, około 529 roku ery chrześcijańskiej, powstał na miejscu istniejącej fortyfikacji rzymskiej; przez wieki grabiony, spalony pozostał miejscem świętym od wieków. To, co dzisiaj można podziwiać na Monte Cassino zostało odbudowane na podstawie dawnych wzorów architektonicznych. Po licznych kolejach dziejowych Monte Cassino przedstawić można symbolicznym obrazem wiekowego dębu, który obalony odradza się zawsze z niewzruszoną siłą ( wycięty odrasta). Rozpoczynamy zwiedzanie od dziedzińca wejściowego na którym znajduje się posąg grupowy z brązu przedstawiający św. Benedykta podtrzymywanego przez mnichów, po przyjęciu Eucharystii. Po przejściu 1-szego dziedzińca, dochodzi się do drugiego następnego zwanym dziedzińcem Bramantego, ma on 30 m szerokości i 40 m długości łącznie ze schodami, które łączą go z portykiem dziedzińca górnego. Na środku stoi ośmiokątna studnia otoczona kolumnami. Z tarasu widać wspaniałą panoramę z położoną u stóp doliną rzeki Liry. Kierując wzrok na prawo zobaczyć można cmentarz przeszło tysiąca polskich żołnierzy poległych w walkach o Monte Casino.
Fasada bazyliki wkomponowana jest w linie architektoniczne dziedzińca, na nie widnieje herb Monte Cassino i jego opatów. Troje drzwi z brązu z1066 roku o dużej wartości historycznej wprowadza nas do bazyliki katedralnej. Urzeka nas wielkość, przepych malowideł, fresków, obrazów malowanych przez wybitnych malarzy. Dochodzimy do ołtarza głównego, który zapiera dech w piersiach, wszystko co do tej pory obejrzeliśmy fascynuje nas przepychem , bogactwem i złoceniami.
Opuszczamy klasztor i piechotą w dół kierujemy nasze kroki na cmentarz naszych żołnierzy. Wcześniej zapoznaje nas przewodnik z heroiczną walką jaką stoczyli nasi żołnierze, o wyzwolenie Monte Casino. Już jesteśmy na cmentarzu. Cisza i wielka zaduma ogarnia nas wszystkich, nasz Ksiądz Andrzej przygotowuje się do odprawienia Mszy Świętej na ołtarzu polowym . Msza Święta przeżycie wzruszające, ogromne, wyciskające łzy z oczu, że my tu jesteśmy, żeśmy dotarli, a przede wszystkim po wysłuchaniu homilii dotyczącej naszych żołnierzy dla których hasło „ Bóg Honor Ojczyzna „, miały ogromne znaczenie. Po pierwsze Bóg , który był dla nich najważniejszy i pomógł przeżyć i wytrwać w tej heroicznej walce, i honor polskiego żołnierza – który się nigdy nie poddaje ale walczy do ostatniej kropli krwi i na koniec ojczyzna- matka, rodzina, dzieci, tak daleko, a jednak w żołnierskim sercu bardzo bliska, kochana, jedyna i myśl jedyna , aby wytrzymać to piekło i wrócić. Nie wszystkim udało się do Ojczyzny powrócić. Zostali na niej na wieki. Wśród swoich żołnierzy spoczywa Generał Anders, który nawet po śmierci nie chciał ich opuścić. Po Mszy Św., na cmentarzu, odśpiewaliśmy Czerwone Maki na Monte Casino.
Następnego dnia jedziemy do Rzymu, na audiencję generalną z Ojcem Św. Benedyktem XVI. Na plac Św. Piotra dotarliśmy o godz. 10.30, było już dużo ludzi, sektory prawie w pełni zajęte, bardzo dużo młodzieży. Przejazd papieża Benedykta XVI jest wielkim przeżyciem, chociaż z pewnej odległości, ale widziałyśmy papieża, radosnego, uśmiechniętego pozdrawiającego pielgrzymów. Następnie były odczytywane w różnych językach pozdrowienia, a na końcu w języku polskim…. Byłyśmy trochę zawiedzione , dlaczego my na końcu… chyba jest coś na rzeczy w naszym charakterze Polaków … tak mi się wydaje a może się mylę…?, ale tak to odczułam.
Po audiencji udajemy się na zwiedzanie miasta. Najpierw Zamek Anioła i Panteon – najlepiej zachowana budowla starożytna w Rzymie. Wzniesiono go w obecnym kształcie w latach 118-125. Fasadę tworzy monumentalny portyk z wielkim frontonem, przysłaniający ceglaną rotundę przykrytą płaską kopułą. Rotunda z półkulistą kopułą ma średnicę równą swej wysokości – 9 m, dzięki czemu całość odznacza się wyjątkowo harmonijnymi proporcjami. W VII wieku chrześcijanie skarżyli się na złe moce, które nękają ich ciała w tym miejscu, dlatego wydano polecenie przekształcenia Panteonu w kościół. Dalej zwiedzając Rzym dochodzimy do Piazza Navona, podziwiamy Fontannę di Trevi, Plac Hiszpański i przechodzimy do kościoła Św. Stanisława w którym nasz ks. proboszcz odprawił Mszę Świętą. Przechodzimy obok, starożytnego Forum Romanum i udajemy się do stacji metra, która nas podwiezie niedaleko naszego
autokaru. Jesteśmy wszyscy zmęczeni, czujemy te kilometry w nogach… I już się zbliża ostatni dzień naszego pielgrzymowania, jutro Watykan. To co zobaczyliśmy dotychczas przyprawia nas o zawrót głowy Jak zebrać to wszystko w jakąś sensowną całość i opowiedzieć co się naprawdę widziało.
Kolejny dzień - godzina 6.00 pobudka, śniadanie i wyjazd do miejsca gdzie mogą parkować autokary, dalej mamy jechać metrem. W drodze już zaczął padać deszcz, a zapowiadało się że będzie ciepło. Zostawiam jedno okrycie w autokarze biorę kurtkę p/deszczową. Wysiadamy. Wita nas straszna burza z wyładowaniami atmosferycznymi, błyskawicami, nawet grzmoty jakoś tak strasznie grzmią. P. Przewodnik pyta nas co dalej robimy, wszyscy odpowiadają jedziemy do Watykanu . W takim razie idziemy do metra i tam znowu problem, metrem nie dojedziemy na miejsce, ponieważ niektóre stacje metra są zalane. Umówiony przewodnik po Watykanie też nie może dojechać bo wszystko stoi a burza to przycicha to znów się wzmaga. Jesteśmy przemoknięci,
w butach mokro, trzeba wykręcać skarpetki, ale idziemy. Wsiadamy do metra , które nas przewiezie tylko przez trzy stacje - dalej nie jedzie. Idziemy na przystanek autobusowy, setki ludzi, którzy już dość długo czekają ale nic nie jedzie, czekamy i my, może się doczekamy. Beznadziejna sprawa. Po konsultacji, wracamy do metra, cofamy się kilka stacji by dojechać do bazyliki św. Pawła za murami. Wreszcie przestaje padać… Bazylika przepiękna no i sucho… Co dalej? Uda się dostać na plac św. Piotra, do bazyliki, do grobu Jana Pawła? Przechodzimy na druga stronę ulicy, właśnie podjeżdża autobus… Wsiadamy… Po kilkudziesięciu minutach dotarliśmy do Watykanu. Pani przewodnik czeka na nas. Wyjrzało słońce. Stoimy w kolejce do bazyliki. Wchodzimy do środka, po prawej stronie kaplica św. Sebastiana a w niej sarkofag bł. Jana Pawła II. Skarby jakie się w tej Bazylice znajdują , nie są natury ludzkiej, dotyczą one przebywających świętych, naszej wiary chrześcijańskiej, dziedzictwa całego świata katolickiego. Wracamy, jak poprzednio, miejskim autobusem do metra, później do autokaru i dalej do hotelu w Rimini. Był to dzień wielkich przygód.
Rano, po Mszy św. i śniadaniu wyjazd do Polski. Czeka nas bardzo długa droga, bo do granicy Czech mamy ponad 1000 km. Mimo przemoknięcia i długich marszy wszyscy czujemy się dobrze. Tworzymy bardzo zgraną grupę ludzi, nikt nie zachorował, poza moim kaszlem który na szczęście przechodzi. Zwiedziliśmy najpiękniejsze zakątki, ale jeszcze zapomniałam , że w drodze powrotnej już w nocy wstąpiliśmy do Asyżu, żeby chociaż na zewnątrz obejrzeć na górze to Sanktuarium.
Dziękuję księdzu proboszczowi za zorganizowanie tej pielgrzymki, dziękuję panu przewodnikowi za dość szczegółowe opowiadania o tych miejscach, w których byliśmy, dziękuję panom kierowcom, za zrozumienie, dobroć, za kawę i herbatę gorącą po przemarznięciu. Dziękuję wszystkim spotkanym ludziom, którzy okazywali mi tak dużo serca. Dla ciekawości pielgrzymów podam ilość kilometrów jakie przejechaliśmy - 5087 km, (otrzymałam tą informację od kierowcy).

Teresa Marczewska.

 

Archiwum aktualności